2004 - IX Spływ Twardzieli

Spis treści

IX Spływ Twardzieli, luty 2004 Krutyń.

62 śmiałków, w tym dwie kobiety, wystartowało w IX Międzynarodowym Spływie Twardzieli rzeką Krutynią na Mazurach. (PAP) Muszą zmagać się ze swoimi słabościami i siłami natury. Uczestnicy spływu ubrani w tzw. mokre skafandry, które przepuszczają wodę, płetwy, maski i fajki zanurzyli się w lodowatej rzece. Mają do przebycia 12 km wpław.

Przepłynięcie trasy zajmie im od dwóch do sześciu godzin. Który z uczestników ją pokona, zyska miano twardziela.
Na Mazurach jest w sobotę piękna słoneczna pogoda
- Wszyscy ten spływ ukończyli - relacjonował dla gazety współczesnej Jerzy Walasek, prezes giżyckiego "Płetwala". - Ci starsi wiekiem udowodnili sobie, że są jeszcze w bardzo dobrej kondycji, a ci młodsi, że są odporni, zdrowi, silni i szaleni. Bo człowiek dla zabawy robi różne rzeczy. Na przykład nurkuje zimą. Najszybciej trasę pokonał najstarszy uczestnik spływu, czyli 63-letni Tadeusz Wardziukiewicz z Gdańska.
- W spływie biorą udział nie tylko dorośli - tłumaczył prezes Walasek. - Przed kilkoma laty mieliśmy szesnastolatka, który nurkował razem z ojcem. W tym roku ostatni uczestnik wyszedł z wody po 3 godzinach i 45 minutach. Ale najważniejsze było to, że każdy kto wystartował został twardzielem.
A to dało uczestnikom spływu prawo wzięcia udziału w losowaniu atrakcyjnych nagród. Do rąk płetwonurków trafił między innymi sprzęt do nurkowania, książki i oferty wypłynięcia kutrem "Hestia" na wody Bałtyku, gdzie odbywają się nurkowania wrakowe.
- To szczególnie atrakcyjne nagrody - dodał Jerzy Walasek. - Takie wyjazdy są kosztowne, więc amatorów nurkowania wrakowego mogą rzeczywiście ucieszyć.

 
<< Relacja Pepe
W Spływie Twardzieli nie liczy się czas, w jakim przepłynie się trasę, ważne, by uczestnik dopłynął do mety. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach, może wyjść na brzeg.
Nad bezpieczeństwem uczestników czuwają nurkowie z giżyckiego klubu Płetwal, strażacy, WOPR, a także lekarz.
Dzień przed rozpoczęciem spływu trasę przemierza ekipa asekuracyjna. Nurkowie sprawdzają, czy rzeka jest bezpieczna i po lecie nie pozostały w niej żadne metalowe przedmioty.
Metę spływu ustalono w Ukcie. Tam na uczestników czeka toast, który zostanie wzniesiony szampanem w maskach nurkowych, a także gorący posiłek. Każdy, kto dopłynie do mety, otrzyma również Twardzika - żeliwną figurkę Andrzeja Tarasiewicza, pomysłodawcy i inicjatora spływu. Nagrody zostaną rozdane na dzisiejszym Balu Płetwonurków.
A w niedzielę dodatkowa atrakcja - na jeziorze Niegocin przy Ośrodku Sportowo-Turystycznym AZS w Wilkasach odbędzie się nurkowanie podlodowe.
Na pomysł zorganizowania spływu wpadł na początku lat 90. Andrzej Balon Tarasiewicz. Pierwotna trasa liczyła 22 km. Pokonał ją jedynie Balon, dlatego trasę skrócono. Tylko raz w historii spływu wyprawa się nie odbyła. W 1997 r. rzekę skuł lód. 4 grudnia 1998 r. Andrzej Tarasiewicz zginął w wypadku samochodowym. Odtąd Spływ Twardzieli stał się memoriałem poświęconym jego pamięci.

<< relacja ROMAN JOCHER Gazeta Morska:
Gdańszczanin z Zaspy, 63-letni Tadeusz Wardziukiewicz, wygrał w sobotę Międzynarodowy Spływ Twardziela Krutynią. Dystans 12 kilometrów pokonał w niecałe dwie godziny. W imprezie uczestniczyło 62 płetwonurków. Ubrani w pianki, z fajkami i płetwami płynęli z nurtem, w wodzie o temperaturze 1-2 stopni. Chodzi o to, żeby sprawdzić kondycję i wytrzymałość na zimno wyjaśnia Jerzy Walasek, szef klubu Płetwal z Giżycka, który zorganizował imprezę. Pierwszy pokonał trasę Wardziukiewicz, uważany za najlepszego polskiego supermaratończyka.
Pływa od dziecka. Zaczynał jak mówi od topienia się w beczce z siemieniem lnianym. Potem było coraz lepiej. Od 1987 roku pokonywał długie trasy. Przepłynął Wisłę z Krakowa do Gdańska, pokonał dystans ze Świnoujścia do Sopotu, opłynął Wolin, Bornholm oraz litewskie i bułgarskie wybrzeże. Wliczając treningi, przepłynął ponad 45 tysięcy kilometrów. Jest instruktorem nurkowania, ratownikiem, należy też do klubu morsów. Emeryt, pracował w laboratorium kryminalistyki KWP, gdzie się zajmował odtwarzaniem wypadków samochodowych, teraz jest biegłym w sprawach wypadków. O czym myśli, gdy płynie?
Na takich trasach, jak Krutynia, głównie o tym, żeby przetrwać. Bo tam jest płytko i w każdej chwili można się nadziać na kamień albo drewniany pal tłumaczy.

Relacja: RMF FM

Fotorelacja Płetwala