Spływ Twardzieli - Idea

Mazury. Długie zimy, mróz i rozgrzani entuzjaści.

<< Mazurskie zimy są zazwyczaj długie i chłodne, a aura nie do końca przewidywalna. Giżycko, jak każde sezonowe miasto zapada w zimowy letarg. Jest szaro, ponuro i potwornie nudno. Woda mimo tego, iż jest bardziej czysta niż latem wymaga lepszego przygotowania do nurkowania. Krótsze dni, utrudniony dojazd do ciekawszych akwenów i ogólny zimowy szaro bury marazm. To wszystko sprawia, że większość członków naszego klubu ograniczało się do penetrowania portów lub sprzątania klubowej kanciapy. Balon ówczesny prezes PŁETWALA nie należał do ludzi, łatwo poddających się nudzie. Dzięki niemu mamy w pamięci więcej niezapomnianych pięknych wspomnień.

 

Był rok 1992, może 1993. Luty, zimowa nuda dawała się wszystkim we znaki. Na jednym z cotygodniowych spotkań klubowych Balon nieoczekiwanie przedstawił pomysł posługując się przy tym się klasyczną podpuchą. Zaproponował spływ malowniczą mazurską rzeczką, którą można by przy okazji oczyścić z letnich "pamiątek" po turystach i miejscowych kłusownikach. Wychodząc z założenia, że "Twardym trzeba być, nie mientkim!" postawił warunek: Żadnych suchych skafandrów! Tylko mokre! Kto z was dopłynie do mety - będzie Twardzielem...

Tak powstał Spływ Twardzieli. Wyznaczona przez Balona trasa miała długość 22 kilometrów! Jak można się było domyślać, pierwszym i jedynym twardzielem jaki dopłynął do mety był... Balon. Reszta płynących stopniowo poddawała się rzece, pakując się na ponton asekuracyjny, gdzie podstawowym środkiem ratunkowym była herbata z rumem.

Mimo wysokiego stopnia trudności impreza chwyciła. Skrócono trasę, zaczęto zapraszać do udziału ludzi z innych klubów nurkowych. Z każdą kolejną edycją, Spływ Twardzieli stawał się ogólnopolskim wydarzeniem w światku nurkowym. Pojawiły się dodatkowe atrakcje, sponsorzy media... i tylko dwa razy w swojej historii Twardziele nie popłynęli rzeką. W 1997 roku, zwyciężyła zima, skuwając rzekę grubą warstwą lodu. W roku 2006 zima znowu sroga, ale impreza odbyła się i Twardziele byli "hartowani" w przerębli.

Począwszy od swej IV edycji Spływ Twardzieli zyskał zupełnie inny wymiar. 04 grudnia 1998 roku Andrzej Balon Tarasiewicz zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Odpłynął w Wielki Błękit opuszczając pogrążoną w smutku rodzinę, przyjaciół, zostawiając wiele nie dokończonych pomysłów i planów. Myśląc o tym jak uczcić jego pamięć, spostrzegliśmy się, iż zbliża się termin organizacji IV edycji Spływu Twardzieli. Nikt wówczas nie miał wątpliwości, że będzie to najlepszy hołd, jaki my, jego koledzy, uczniowie i przyjaciele możemy mu złożyć. Spływ Twardzieli stał się memoriałem poświęconym pamięci Andrzeja Balona Tarasiewicza. Pierwszy spływ po śmierci Balona był bardziej kameralną imprezą, szybko okazało się jednak, że jest więcej osób, które chcą złożyć hołd jego pamięci. Pojawili się też ludzie, chcący po prostu sprawdzić siłę swego charakteru i przy okazji mile spędzić jeden zimowych weekendów. V i VI Spływ Twardzieli to już duże, nagłośnione medialnie imprezy o zasięgu ogólnopolskim. Wciąż jednak jest to przede wszystkim wspaniała zabawa, dobry sposób na zimową nudę i ciepłe wspomnienia....