Klubowy kurs P2 w 2007

Klubowy kurs P2 w 2007 roku odbył się w zasadzie niespodziewanie.

Jak to zwykle bywa komplet chętnych zgłosił się w ostatniej chwili.

W ekipie chętnej do rozpoczęcia szkolenia znaleźli się: Dominik Górski, Rafał, Krzysztof Łobodziński i Jarosław Gudel. Jak się wkrótce okazało Jarek nie posiadał wymaganych nurkowań stażowych, co zdyskwalifikowało naszego Jarusia na dobre. Tydzień później Jarek wyjechał do UK szlifować swoje umiejętności prowadzenia quadów specjalnego przeznaczenia czyli traktorów. Umiejętności doskonalił pod okiem wybitnego speca od obróbki wielohektarowych płaszczyzn ogólnego wykorzystania rolnego czyli po naszemu Sasza Kołchoźnik dzielił mu robotę. Wrócił szczęśliwy, z kieszenią pełną szylingów i bogatszy o doświadczenia niezbędne dla przyszłego ekonoma)))

Ale do rzeczy. Szkolenie rozpoczęło się na Podwodnym Torze Przeszkód na byłym WDW. Tam też zrealizowaliśmy pierwsze zajęcia teoretyczne w pomieszczeniu „nieczynnego” ratownika. Ratownik był „nieczynny” od dnia poprzedniego, jednak w trakcie naszych zajęć od czasu do czasu pomrukiwał sobie akcentując swoją obecność. Tak czy inaczej po pierwszych rozgrzewkowych zajęciach podczas kursu rozpoczęliśmy wymiarowanie podwodnego toru przeszkód, oraz orientowanie go wg. kierunków stron świata. W związku z niezłą formą jaką reprezentowała ekipa już podczas trzeciego nurkowania zdecydowaliśmy się zanurkować na głębokość 40 m. Na miejsce pierwszego głębokiego nurkowania wybraliśmy Hańczę. Nieocenionym pojazdem do wypraw nurkowych okazał się Merc rodziców Dominika którym bezpiecznie i w komfortowych warunkach dotarliśmy na miejsce. Po spokojnym przeglądzie sprzętu, sprawdzeniu ciśnienia w butlach jeszcze jedno powtórzenie planu nurkowania i do wody.

Advertisement
 

 

Hańcza jak zwykle przywitała nas piękną ale raczej chłodną wodą. Po sprawdzeniu samopoczucia i działania sprzętu pod wodą rozpoczęliśmy powolne zanurzanie. Termoklina rozpoczęła się już na 8 metrach a na głębokości ok. 12 m., chłód zagościł na dobre, co ciekawe zimno poczułem tylko ja choć jako jedyny byłem w sucharze. Zanurzaliśmy się bardzo powoli co kilka metrów ustalonymi sygnałami sprawdzając samopoczucie. Na głębokości ok. 30 m., znaki stały się bardzo wyraźne i w zasadzie nie było żadnych kłopotów. Po minięciu 35 m., chłopaki nagle przykleili się do mnie co było wyraźnym sygnałem do zakończenia wędrówki. Dno pod nami było na głębokości 40 m., zgodnie z planem po sprawdzeniu samopoczucia i wymienieniu sygnałów powoli opuściliśmy się na głębokość 40m. Chwila skupienia, spojrzenie w oczy, uścisk dłoni, uśmiech przez zaciśnięte na ustniku zęby jeszcze jedna OK-ejka i rozpoczynamy powolne wynurzanie. Do 30 metra czuć wyraźne skupienie i niepewność, ale jak chłopaki wrócili na 25 m., to im dopiero się popieprzyło pod kapturami. Dominikowi to się tak spodobały miętusie norki, że z dbałości o stan domostw naszych ukochanych rybek musieliśmy zakończyć nurkowanie. Jak się okazało podczas omówienia nurkowania grupa była tak skupiona na właściwym wykonaniu nurkowania, że nie dostrzegła panującego w głębinach zimna. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Zgodnie z planem po dwugodzinnej przerwie postanowiliśmy zrobić jeszcze jedno nurkowanie. Tym razem na 30 metrów. Dla Rafała i Dominika to był pierwszy raz na Hańczy więc postanowiliśmy wykorzystać okazję i obejrzeć ściankę. No i gdyby chłopaki nie zmarzli w 10 minucie nurkowania to byśmy obejrzeli… Tak czy inaczej wyjazd się powiódł. W drodze powrotnej oczywiście Jelonek i kartacze. W trakcie kolejnych nurkowań poznawaliśmy zasady nurkowania na orientację, pływanie po trójkącie i na śledzia. Praktyka wyglądała tak jak ćwiczenia na lądzie, a te z kolei kończyły wyraźnym odchyleniem ze względu na deklinację wywołaną przez urodziwe panny z Grzybowa ale to już inna historia… Podczas zajęć z poszukiwań podwodnych rozwiązaliśmy też zagadkę zatopionego czołgu, który okazał się ogromnym głazem. W trakcie szkolenia wszyscy zanurkowali w „chomącie” z jednostopniowym automatem „Kajman” w dziobie co już się chyba nie zdarzy, a wyraźnie ukazuje zmiany jakich przez ostatnie 25-30 lat byliśmy świadkami. Po dwóch miesiącach szkolenia przyszedł czas na egzamin. Przewodniczącym komisji egzaminacyjnej był Grzesiek Bernaciak. Po wyczerpującym sprawdzianie z wiedzy zdobytej podczas szkolenia szanowny główny egzaminator obwieścił, że od tej chwili mamy w swoich szeregach 4 nowych płetwonurków P2 (do egzaminu dołączył szkolony w trybie indywidualnym El Pakerro). Świeżo upieczeni P2 stanęli na wysokości zadania i w połowie września zebrali klubowiczów na uroczystym raucie z okazji zdobycia kolejnej nurkowej gwiazdki. A tam się działo…